Back

Wilki na łowach

Wilki na łowach

W Nadleśnictwie Gołąbki na dobre osiedliły się wilki, można powiedzieć, wróciły na stare łowiska. Prawdopodobnie wiodła tędy odnoga głównego szlaku migracyjnego, pradoliną Wisły, dalej Borów Nadnoteckich i Tucholskich. Ich obecność odnotowała również większość jednostek południowej części woj. Kujawsko – Pomorskiego. Dodatkowym dowodem, oprócz obserwacji bezpośrednich, są upadki wilków pod kołami aut na głównych szlakach komunikacyjnych regionu. Nie mają lekko, wypierane wskutek osadnictwa, rozbudowy infrastruktury, fragmentacji siedlisk, były w przeszłości bezlitośnie tępione.

Ostatecznym dowodem na trwały pobyt wilków w gołąbkowskich lasach jest wychowanie potomstwa. Mimo rozdrobnionych kompleksów leśnych, przysposobiły sobie nowe rewiry, które odbiegają od upodobań drapieżnika. Wydawałoby się, że rozproszone lasy na dają wilkom pożądanej osłony. Widać, że łatwo adoptują się do zmienionych warunków, tym bardziej, że nie brakuje u nas zwierzyny łownej. Na polach obserwujemy sporo rudli saren, w lesie chmary jeleni, tu i tam watahy dzików.

Fotopułapki rozmieszczone na trasach wędrówek dzikiej zwierzyny, za którą podążają wilki, pokazują niezbicie ich apetyt. Mała rodzinka potrzebuje tygodniowo pożywienia w ilości, którą może dostarczyć łania jelenia lub 2-3 sarny. Świadkiem polowania wilków w ostatnim czasie był leśnik Michał Zwolenkiewicz. Na własne oczy widział nie tylko atak, ale i ofiary drapieżników. Od jakiegoś czasu obserwował na terenie Leśnictwa Głęboczek i Łysinin samotnego wilka, 5-6 letniego basiora w dobrej kondycji. Widać, że mimo braku wsparcia pobratymców radzi sobie ze zdobywaniem pokarmu. Sarna na otwartym polu jest dla niego stosunkowo łatwym łupem, słabszą sztukę potrafi zagonić na wyczerpanie. Ok. stycznia br. jedna z ofiar miała trzy badyle (w gwarze nogi łani jelenia), co oznacza, że w przyrodzie odbywa się selekcja naturalna. Miesiąc temu ten sam leśnik był świadkiem upadku sarny, która została uduszona i zaledwie napoczęta przez drapieżnika. Obserwowany wilk przez dwa lata żył samotnie, porzucony przez miejscową watahę, albo jako obcy nie został przez nią zaakceptowany.

Ostatnio do naszego samotnika dołączyła młoda waderka 2-3 lata, również w dobrej kondycji. Taka para to już poważna siła rażenia, poradzi sobie ze zdobywaniem pokarmu w trudniejszych warunkach. Okazało się, że jej partner utyka na tylną łapę, co nie przeszkadzało mu w przetrwaniu. Pewnie coś przydarzyło mu się w kawalerskim stanie. Wilki podzieliły się rolami, zdrowa samica rusza w pogoń za sarnami wybierając słabsze, wolniejsze osobniki. Utykający samiec nagania z boku nie pozwalając na wymknięcie się z trasy nagonki, pomaga w zabiciu ofiary. Świadkiem organizacji takiego polowania był p. Michał Zwolenkiewicz, obecny w łowisku podczas ostatniej pełni księżyca. Dobra widoczność pozwoliła na rozpoznanie zachowań zwierzyny łownej, zorganizowanego ataku wilków. Pole buraków, płaska przestrzeń, dobra widoczność, to wymarzone warunki polowania. Basior pilnujący linii nagonki od strony lasu natknął się w biegu na leśnika. Przez moment zaskoczenia była wymiana badawczego spojrzenia, błyskawiczna ocena intencji obcych sobie gatunków. Po chwili wilk spokojnie oddalił się podążając za swą partnerką, która nieświadoma pomknęła za sarnami. Jak wspomina M. Zwolenkiewicz ten moment wystarcza człowiekowi za wszystkie emocje podszyte strachem i zaskoczeniem. Parę obrazków z życia przemknęło przed oczami … Do końca nie wiadomo, jaki uczucia towarzyszyły wilkowi.

Czy powinniśmy się obawiać wilków? Człowiek ma wrodzony lęk przed tymi drapieżnikami, widać przez wieki wchodziliśmy sobie w drogę, zawsze były postrzegane jako zagrożenie. Na dodatek tą niesławę przedłużają nasze babcie opowiadając wnuczkom bajkę o czerwonym kapturku. Tymczasem pora rozprawić się z mitami …

• wilki zabijają ile chcą – struktura ofiar wskazuje na biologicznie, ewolucyjną specjalizację drapieżnika, najczęściej poluje na jelenie, potem w kolejności sarny, dziki i zwierzynę drobną, tylko na potrzeby wyżywienia rodziny, zabijanie na zapas nie leży ani w interesie, ani w jego naturze,

• wilki ścigają ofiary do upadłego – skuteczność ataków nie przekracza 30%, wilki skupiają się na grupowej organizacji polowania, jak najmniej wysiłku w krótkim czasie, pogoń za ofiarą najczęściej trwa kilkaset metrów, potem kosztuje za wiele energii,

• wilki są żądne krwi – polują tylko dla wyżywienia watahy, rezygnują po nieudanym pościgu, wybierają najbardziej dostępne ofiary w ramach ekonomii wysiłku, przypisywanie im krwiożerczych cech jest wytykaniem „błędów" natury, która wyposażyła gatunek do zdobywania pokarmu tą drogą, czasem człowiek sam podtyka mu łatwe ofiary (słabo chronione hodowle zagrodowe).

Prof. Henryk Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody PAN doszedł do wniosku, że populacja i aktywność wilka w Polsce właśnie przekroczają możliwości naszych ekosystemów, a już na pewno społeczną tolerancję. Wilk za bardzo zbliżył się do naszych siedzib, coraz mniej lęka się człowieka. Podejmuje udane próby powrotu na dawne siedliska, dostosowuje swój behawior do zmienionych warunków środowiska, coraz częściej na kolizyjnym kursie. Profesor dostrzega pilną potrzebę opracowania krajowej strategii zarządzania ochroną tego gatunku. Jest zwolennikiem strefowego zróżnicowania populacji opartej na wyznaczeniu pojemności kompleksów leśnych. Strategia powinna stabilizować wilcze szkody na poziomie akceptowalnym społecznie.

Tymczasem leśnicy będący stałymi gośćmi w wilczych rewirach od czasu do czasu widują te drapieżniki, znajdują resztki ich ofiar, natykają się na ślady polowań. Jest prawie pewne, że to wilki częściej nas obserwują z ukrycia. Spotkanie z dwunożnymi istotami nakazuje im zachowanie najdalej idących środków ostrożności.

JP